Psychiatrist Simulator 2

Psychiatrist Simulator 2
Sztab VVeteranów
Tytuł: Psychiatrist Simulator 2
Producent: Eathrabaria
Dystrybutor: Eathrabaria
Gatunek: symulator
Premiera Pl:0000-00-00
Premiera Świat:
Autor: Ksiądz Malkavian
Ocena
czytelników bd GŁOSUJ
OCENA
REDAKCJI 20% procent
Głosuj na tę grę!

Psychiatrist Simulator 2

Biorąc pod uwagę, że około 1/4 społeczeństwa zmaga się z zaburzeniami psychicznymi, a w Polsce nadal jak w lesie - szczególnie z psychiatrią dziecięcą, gdzie darmowa linia pomocy utrzymała się wyłącznie dzięki zrzutkom - nie jest to zbyt fortunna produkcja.
psychiatrist-simulator-2-recenzja-27955-1.jpg 1Wyobraźcie sobie osobliwą torturę: jesteście jakąś tajemniczą siłą jakby przykuci do jednego punktu w przestrzeni. Możecie się swobodnie rozglądać, nawet zbyt swobodnie, bo nie ogranicza nas zakres ruchu szyi. Pomieszczenie jakby staromodnie umeblowane, możemy sobie spojrzeć do leżących na stoliku, hm - czy nie powinno to być biurko? - dwóch książek. Jedna zawiera kilka definicji różnych zaburzeń psychicznych: od neuroz po ciężkie psychozy, oraz opisy czterech popularnych leków na niektóre zaburzenia. Hm, dziwne, ale definicje w książkach są po prostu skopiowanym tekstem z angielskiej Wikipedii! Druga książka to akta kilku osób, gdzie możemy zaznaczyć jakie mają zaburzenie i jakie przepiszemy leki z czterech wymienionych. Biorąc poprawkę na tytuł w którym występuję, to chyba jestem psychiatrą? Nie wiem, nie przypominam sobie planszy z tytułem, więc może jest to wytwór mojego umysłu? Jest jeszcze radio z którego leci jakiś monotonny kawałek, nie kwapię się ze szczędzeniem mu komentarza nad jego talentem do potęgowania znudzenia. Mimochodem rzucam też komentarz na temat mojej żony, niemożliwości posiadania przez nas dziecka i zapewnieniu jak ją kocham. Dobra, pomyśleć by można, że jako osoba kształcona w zawodzie mam odpowiednią wiedzę i nie muszę korzystać przy diagnozie z atrapy Wikipedii, ale tak nie jest. Bo jestem tutaj po raz pierwszy i mam mało czasu na zapoznanie się z definicjami zaburzeń i zastosowaniem leków, jakże nieprofesjonalnie! O, właśnie pojawił się pierwszy klient i przeprowadziłem z nim rozmowę. Próbowałem być pomocny, może innego dnia będę zwyczajnie podły i zobaczę co się stanie...? Ha, co za niedorzeczna myśl! Mam chwilę czasu, więc rozejrzę się: lewo, prawo, przód, tył, góra i w końcu dół... Aaaaa! Nie mam ciała!

Zacząłem zabawnie, ale nie wiem czy tytuł też miał być taki? Jako adekwatny symulator profesji psychiatry jest w najlepszym przypadku obraźliwy dla lekarzy studiujących taką specjalizację. Jakby ich rola sprowadzała się do przytakiwania w rozmowie, próbach manipulacji w celu zagonienia pacjenta w odpowiedni symptom potwierdzający przypadłość i oczywiście przypisywania leków z czterech dostępnych.

Jesteśmy więc usadowieni w pomieszczeniu i nie wiemy nawet za ile jednostek czasu wejdzie pacjent. „Wejdzie” to może nieadekwatne stwierdzenie. Całość bardziej przypomina rozmowę przeprowadzoną w systemie leczenia zdalnego przez kamerki i połączenie internetowe: poznałem po tym, że każdy pacjent ma zupełnie inne tło za plecami, jeden miał wręcz zielony ekran. Gdyby gra była popularniejsza, to pewnie jakiś żartowniś umieści
łby tam za pomocą moda coś zupełnie absurdalnego, komicznego czy obrzydliwego. Pamiętacie co mówiłem o stoliku i książkach? Ja tam komputera czy ekranu nie widziałem, więc jakim sposobem widzimy te osoby poza pomieszczeniem? Telepatia, omamy czy może wyjątkowo żywe wspomnienia? Ale po co wtedy wypełniamy karty diagnostyczne - a w zasadzie ich ubogie atrapy? Także oglądamy sobie nagrania (poza grą, bo w świecie przedstawionym to pozostanie nierozwiązalną zagadką tego uniwersum) z pacjentami i co jakiś czas wtrącamy coś od siebie. Czasami są to w miarę banalne formułki, a czasami zadajemy takie pytania jak: "Czy masz intruzywne myśli? Czy masz mizofonię? Czy masz jakieś sumienie?" I wiecie co? Zapytani wiedzą o co pytamy! Wyobrażacie sobie, że trafiacie - przykładowo - do onkologa, a on pyta: "Czy masz narośl na pęcherzyku żółciowym?", a wy to potwierdzacie bez dopytywania czym i gdzie jest pęcherzyk żółciowy? Albo że gość z osobowością narcystyczną czy aspołeczną przyzna się, że nie ma sumienia? Pewnie jak napadł na bank, to też grzecznie zapytany mówi, że tak i jeszcze poda w jakich godzinach i co zrobił z łupem. Ale to w sumie pikuś, bo czasami odpowiadają zupełnie nie na temat na dość proste pytania. Ha, nawet zdarza im się powtórzyć pod rząd zagranie tej samej sceny podczas rozmowy. Albo zamienić się w czarny ekran. Fajnie że zastosowano tu technologię FMV, ale akcenty bywalców naszego gabinetu... yyy, czatu? są rozbrajające. Choć może czepiam się na siłę, wszak nie każdy mówi oksfordzkim angielskim. Z wyjątkiem naszego protagonisty, który ma głos bota-translatora. Beznamiętnie przeczytane zdania. A teraz najlepsze: nieważne co odpowiadamy, bo zakończenie zależy wyłącznie od diagnozy i przypisanych leków. Celowo ponownie przeszedłem tytuł jako nonszalancko-chamski lekarz i otrzymałem te same zakończenie dla leczonego jakie miałby z empatycznym i dociekliwym lekarzem. Wyobrażacie sobie, że terapeuta was lekceważy i obraża, traktuje z góry, ale mimo to terapia się powiodła? Przeszłoby to może u stomatologa czy ortopedy, z pewnością anestezjologa. Ale czy pomogłoby w depresji? Bo tu pomogło, skoro diagnoza i leki były trafne! Naprawdę, chciałbym, aby to tak działało. A, po dotarciu do finału nie da się zwyczajnie wyjść z gry - ja minimalizowałem i wyłączałem poprzez Steam. Fachowa fuszera, panie, kto panu to tak skopał?!?

Przedstawienie zaburzeń jest bardzo stereotypowe. Każdy odwiedzający (czy jak tam się kontaktuje, pogubiłem się!) prezentuje wręcz podręcznikowy zestaw wszystkich symptomów, co się niemal nie zdarza w zaburzeniach. Chyba że ktoś symuluje. O wiedzy pacjentów w temacie terminologii już pisałem. Stereopsychiatrist-simulator-2-recenzja-27955-2.jpg 2typizacja może też stanowić jakiś specyficzny element humoru, ale to już byłoby zagranie niskich lotów. I to może być całkiem słuszna intuicja z mojej strony. Przesłankami ku temu są jakby autoironiczne uwagi narratora/bohatera gry na temat swojego życia, dużej ilości pacjentów czy muzyki w radiu. No tak, na stole jest też radio...

... które gra jeden monotonny utwór i ma tendencje do wyłączania się, gdy przeglądamy książki z opisami chorób i chcemy wrócić o stronę czy więcej - wciśnięcie przycisku od poprzedniej strony działa też na radio. Wyobrażacie sobie, że cichłoby Wam radio od czytania mangi (które czyta się "od końca" - tłumaczę, bo nie każdy jest wszystkowiedzący niczym leczone w grze osoby)?

Tytuł nie ma osiągnięć i cieszy mnie to niezmiernie! Tak trzymać!

Cel powstania tytułu był raczej stricte pragmatyczny: kasa. Nie wiem dlaczego takie pseudo-symulatory cieszą się popularnością, bo sama rozgrywka jest nużąca - najwięcej czasu zajmuje nam oglądanie filmików z amatorami odgrywającymi role zaburzonych na miarę akademii Tartaku w Wółce Małej - tyle w tej grze drewna. I emocji co w kostkach lodu. Proces przedstawionej diagnozy sugeruje, że do pracy w zawodzie wystarczy kilka definicji z Wikipedii oraz cztery leki na krzyż. No i leki ważniejsze, bo pacjenci przecież sami powiedzą (bo przecież nie kłamią i mają rozległą wiedzę w temacie) co im jest. Produkcja może udawać wspomnianymi tekstami z Wikipedii, że jest tu jakaś znajomość tematu, ale w istocie trywializuje temat zaburzeń psychicznych i ich leczenia. Stanowi za to wodę na młyn dla wszelkiej maści IdYoutuberów i Influenz, które zrobią sobie z nią "och jak śmiesznego" streama, tym samym umniejszając problemowi zaburzeń psychicznych i pogłębiając stereotypizację i stygmatyzację osób zaburzonych. Bo ciężko jest wyuczyć się empatii obserwując mówiące klocki drewna, gdzie gramy w symulator czat-bota napisanego na zaliczenie z informatyki w szkole średniej!


ZALETY:
- te cytaty z Wikipedii względnie rzetelne!

WADY:
- kiedy coś nie ma nawet ekranu tytułowego, wiedz że coś się dzieje!
- niski poziom interaktywności
- niezmiernie szczerzy pacjenci i pełni wiedzy
- dialogi od których nie zależy zupełnie nic
- nawet wyjście z tej gry to jakiś żart
- komediowy zamysł tytułu w złym smaku
- cena w przeliczeniu na czas gry

Osoby, które grałyby w tę grę:
- Bobby Jindal
- Mary Teresa Bojaxhiu
- Logan Paul

Osoby, które nie grałyby w tę grę:
- Philippe Pinel
- Johann Christian Reil
- Otto Loewi

Autor: Ksiądz Malkavian
skomentuj
KOMENTARZE NA TEMAT GRY
więcej komentarzy dodaj komentarz
RECENZJE CZYTELNIKÓW
ILOŚĆ RECENZJI - ŚREDNIA OCENA - % więcej recenzji dodaj recenzję